1. Poranna Gimnastyka


    Data: 11.10.2020, Autor: EwaGreen

    Rozwinęłam jasno niebieską matę na wolnym kawałku podłogi. Położyłam się i przeciągnęłam rozciągając wciąż jeszcze uśpione mięśnie. Satynowa, nocna koszulka podciągnęła się odsłaniając pępek i tasiemki stringów.
    
    Zawsze wstawałam kilka minut wcześniej, aby móc poćwiczyć. Rozgrzać mięśnie, oczyścić umysł z sennych majaków metodycznym odliczaniem kolejnych powtórzeń.
    
    Złączyłam nogi i uniosłam je, przytrzymałam chwilę pod kątem prostym. Opuściłam i poderwałam do góry nim dotknęły maty.
    
    Ciepło rozlało się w podbrzuszu.
    
    powtórzyłam z uporem.
    
    Obróciłam się na brzuch, podparłam dłońmi. Wypięłam się zginając kolana, przygotowując się do damskiej pompki. Opuściłam ramiona.
    
    Wdech...
    
    Wydech...
    
    Jęknęłam, czując wilgoć sączącą się spomiędzy płatków kobiecości plamiącą wąski, uwierający pasek stringów.
    
    Miękki materiał satyny, nagle stał się nieznośnie ciężki, dusił sterczące sutki.
    
    Usiadłam na piętach, zdjęłam koszulkę przez głowę. Ściągnęłam majtki przewracając się na plecy.
    
    Zebrałam piersi w uścisku dłoni, zsunęłam je niżej, rozłożyłam nogi i wdarłam się między nie.
    
    Jęknęła z ulgi, gdy w końcu dosięgłam nabrzmiałej łechtaczki. Zamknęłam oczy, wizualizując ...
    ... hipotetycznego sennego kochanka.
    
    Niemal fizycznie poczułam dotyk jego szorstkich natarczywych palców zastępujących moje. Zobaczyłam grubą, chwiejącą się hipnotycznie męskość w rytm jego ruchów.
    
    Zagryzłam wargi czując jak rozpycha ciasne ścianki pochwy, wypełnia mnie po brzegi.
    
    Włożyłam w siebie dwa palce manewrując nimi na podobieństwo wyimaginowanego penisa.
    
    Pacnęłam dłonią w jędrne półkule. Jęknęłam, namacałam porzucone stringi i wepchnęłam je do ust. Uderzył mnie zapach własnego podniecenia.
    
    Zacisnęłam je między śliskimi placami. Wsunęłam do rozgrzanego wnętrza trzeci palec, kciukiem nacierając na łechtaczkę.
    
    Plecy wygięły się w łuk. Poruszyłam biodrami.
    
    Jakby naprawdę się we mnie wbijał...
    
    Mięśnie pochwy zacisnęły się na chaotycznie poruszających się palcach.
    
    Krzyk przedarł się przez zatkane usta. Rozkosz wybuchła, rozlała się po ciele. Moc przepalająca neurony mogłaby rozświetlić kilkutysięczne miasto.
    
    Ostatni skurcz wzdrygnął mięśniami pozostawiając po sobie satysfakcjonujące zmęczenie.
    
    Otworzyłam oczy, spojrzałam wprost na zegar.
    
    Widmo kochanka rozwiało się bezpowrotnie.
    
    Wyplułam zupełnie przemoczone stringi.
    
    Poranna gimnastyka dobiegła końca. 
«1»