1. Przygodna Monika 9...Zdradliwy poranek


    Data: 09.10.2020, Kategorie: Zdrada Autor: agam agamowski

    Upragniony nowy rok okazał się bolesnym zderzeniem z rzeczywistością. Poranek powitałam syndromem dnia poprzedniego. Najchętniej dalej bym spała, najlepiej cały dzień. Niestety butelka wody stojącej obok łózka, niczym ostatnie koło ratunkowe, była pusta. Nie było wyjścia, mimo bólu wszystkich mięśni i przede wszystkim głowy musiałam się ruszyć. Przez myśl mi przeszło, że znaleźć wodę mogę po drugiej stronie łóżka. Niestety nie było ani jej, ani mojego męża. Leżałam jeszcze chwilę, bezsilnie próbując zebrać siły do ruszenia w podróż ocalenia. Rozbudzając swój umysł, ogarniałam myśli. Pojawiały się sceny z imprezy sylwestrowej, które tylko przypominały mi o mega kacu, jaki mnie właśnie niszczył. Postanowiłam walczyć o przeżycie. Wstałam bez kontroli, nie pewnie utrzymując się na nogach. Chwiejnie zrobiłam parę kroków w kierunku drzwi. Pierwsza baza zdobyta. Opuściłam pokój, trzymając się ścian wykluczałam wszelkie wspomnienia z poprzedniej nocy. Niemyśl!...powtarzałam sobie. Odrzucałam obrazy pitego alkoholu, rozebranych scen i bezpruderyjnych gierek pijanego towarzystwa. Nikomu ze wszystkich uczestników wczorajszej imprezy nie chciałam teraz patrzeć w oczy. Dotyczyło to również mojego męża.
    
    Po kilku stopniach na schodach musiałam odpocząć. Teren był niebezpieczny, długie schody na sam dół o bardzo stromym zejściu były dla mnie wyzwaniem niczym zejście z Himalajskiego szczytu. Dotarłam do połowy schodków, jeszcze moment i za rogiem znajdę się w kuchni a tam lodówka z ...
    ... czymś mokrym w środku. Jednak ostrożnie, połowa zejścia była za mną. To dobry moment, by rozbić obóz na dłużej, przed ostatecznym atakiem. Odpoczywając na stopniu usłyszałam śmiech.
    
    -to męski głos czy kobiecy?...zastanawiałam się.
    
    -ach, wszystko mi nawala dziś, muszę zejść niżej i się wsłuchać.
    
    Siadając kilka stopni niżej zoorientowałam się, że to rozmowa.
    
    -to mój Marek i Sylwia...stwierdziłam, wydychając niepokój.
    
    Zwykle nie zdarzało mi się podsłuchiwać, ale dialog był wyjątkowo ożywiony, a ja chciałam wiedzieć co też mój Mareczek wygaduje gdy mnie niema w pobliżu. Po chwili zorientowałam się, że jest tam też Tomek. Ten fakt przyniósł mi wielką ulgę, gdyż zaniepokoiłam się tym, że mój mąż świetnie bawi się z Sylwią, sam na sam, jeszcze mogliby zrobić coś głupiego. Za moment znajdowałam się już na najniższym stopniu tych morderczych schodów. Wyjrzałam zza rogu dyskretnie w stronę kuchni. Obydwoje panowie stali przy kuchennym blacie popijając kawę. Tomek miał na sobie tylko dół od piżamy a Marek jak zwykle o tej porze nosił szlafrok. Obydwoje wyglądali bardzo zachęcająco, szczególnie Tomasz, prawdziwy facet z kalendarza bez koszulki i mój mąż w nie zawiązanym szlafroku, spod którego odsłaniało się, co jakiś czas ponętne męskie ciało. Naprzeciwko nich na krześle przy stole siedziała skacowana Sylwia. Wyglądała trochę jak ofiara wypadku. Jednak jej humor wskazywał, że na pewno czuje się lepiej niż ja po wczorajszym. Na sobie miała tylko męską koszulę, sięgającą jej ...
«1234...»