1. Walentynkowe poczecie


    Data: 04.10.2020, Kategorie: Romantyczne Autor: Pisatiel

    Tańczyli na środku klubowego parkietu, pośród świateł migających czerwienią, żółcią błękitem, otoczeni tłumem kołyszącym się w rytm "Never Let Me Down Again". Choć impreza odbywała się - jak głosił internetowy anons - "dokładnie w stylu lat osiemdziesiątych", oboje byli, zdaje się, najstarsi na parkiecie. Dominowali w każdym razie studenci, było też sporo licealistów, zwabionych nawrotem "ejtisowej" mody. Jednak w przyćmionym świetle i w ruchu nie było za bardzo widać, w jakim on i ona są wieku. Nikt w każdym razie nie zwracał na nich szczególnej uwagi, a jeśli już, to z innego powodu.Ona była w siódmym niebie. Ubrana w konwencji "Lolity" - w wydekoltowaną bluzeczkę, spódniczkę nie sięgającą nawet kolan, a do kompletu w podkolanówki i pantofelki na płaskiej podeszwie - dawała z siebie wszystko. Kiedy wirowała w tanecznych obrotach, jej kasztanowe włosy, ujęte w dwa kucyki, dosłownie fruwały w powietrzu, podobnie jak brzegi spódnicy. Zawsze tańczyła lepiej od niego i niewiele zmieniło się w tej kwestii od 1988 roku, gdy mieli po piętnaście lat. Chociaż ostatnio wziął parę lekcji, nadal nie potrafił jej dorównać. A ona, jakby nie minęło bez mała trzydzieści lat, po dawnemu wzbudzała podziw swym tańcem.Tego wieczoru już dwóch próbowało mu ją odbić, ale nie pozwolił (ona zresztą też na szczęście zupełnie ich zignorowała). Znał sekret, którego nie znali inni. Gdy pod jego okiem przebierała się w łazience, wraz z niezbędnymi na dworze w lutym ciepłymi rajstopami pozbyła się i ...
    ... majtek. W klubie było dość ciepło, by mogła sobie na to pozwolić. Pamiętał też, że są to jej dni płodne, co dodatkowo rozpala jej temperament, i bez tego wyjątkowo gorący. Widział, jak błyszczą jej oczy; widział pełniejsze niż zwykle usta i wiedział, że to nie zasługa makijażu. Kiedy pod pozorem figury tanecznej ujął kobietę za piersi, były napęczniałe, a brodawki twarde niby kamyki. Wydało mu się nawet, że w krótkim rozbłysku żółtego światła dojrzał maleńką błyszczącą kropelkę spływającą po wewnętrznej stronie jej uda - podejrzewał, że to nie pot.Nie pozwoliłby jej teraz tańczyć z nikim innym i nie miał zupełnej pewności, czy jego zazdrość jest całkiem bezpodstawna. Choć wiedział, że jest kochany i ufał, że chce mu być wierna, lecz w tamtej chwili nie potrafił zaufać jej rozbudzonemu pożądaniu. Szczęśliwie byli nie tylko najstarsi na parkiecie, lecz także, jako chyba jedyni, zupełnie trzeźwi. Także dlatego, że ktoś musiał potem siąść za kierownicą - jednak był i ważniejszy powód. "Dziecko dostanie dobre geny od nas obojga - powiedziała mu, kiedy planowali dzisiejszy wypad. - Nie psujmy mu tego alkoholem". Nie pili dziś zatem niczego oprócz coli (serwowanej w grubych szklankach z czasów PRL-u, które barman napełniał z butelek z doklejoną nalepką "polo cockta").Ściany zdobiły czerwone, walentynkowe serduszka, stanowiąc pewien anachronizm - w Polsce lat osiemdziesiątych obchodzenie Walentynek nie było jeszcze w modzie. Poza tym jednak realia epoki zachowano bardzo wiernie. ...
«1234...»