1. Nierząd*a 1 (prolog)


    Data: 28.08.2020, Kategorie: Geje Autor: Izabela

    Od autora: Pierwsza część jest wstępem. Na próżno szukać tutaj jakichkolwiek opisów, scen, konkretnych wydarzeń. Jest za to przybliżenie miejsca i czasu akcji.
    
    Przez drogę szybkiego ruchu przejeżdżało wiele pojazdów. Na dworze było pochmurno i zimno (mimo tego, że zbliżał się koniec lipca). Wokół drogi rozciągał się krajobraz łysej polany. Właśnie mijał ją niebieski autobus szkolny. Pojazd wiózł ze sobą grupę kolonistów. Przed nimi było jeszcze kilka godzin drogi.
    
    Po dojechaniu do schroniska młodzieżowego i opróżnieniu bagaży, kierowca autobusu odjechał. Pozostała na placu młodzież udała się do najbliższego budynku, gdzie uzyskała informacje, kto jaki pokój powinien zająć. Budowla z zewnątrz była zbudowana z cegieł, niemniej w środku wnętrze sprawiało wrażenie odnowionego.
    
    W środku kolejki do przydzielenia pokoju znajdował się on, Kamil. Młody przeciętnego wzrostu i niezbyt dużej postury. Nikogo tu nie znał, toteż był cały czas spięty i odliczał czas do momentu, kiedy wszystko stanie się dla niego znajome. Gdy nadeszła jego kolej, mógł wybrać, który z wolnych pokoi preferowałby. W jego przypadku był to wybór całkowicie losowy.
    
    Gdy doszedł do połowy korytarza na pierwszym piętrze, otworzył drzwi. W środku znajdowało się trzech chłopaków, chyba o rok/dwa lata starszych ...
    ... od niego. Stojąc przy otwartych drzwiach rzucił krótkie ,,Cześć" i udał się do ostatniego wolnego łóżka. Współlokatorzy przestali rozmawiać. Zapadła niezręczna cisza. Po dłuższej chwili, najstarszy z nich, ubrany w ciemne ubrania, odezwał się:
    
    - Cześć, jestem Radek. To jest mój kolega, Wiktor (wskazał ręką na wysokiego chłopaka o średnich, rudych włosach), a to jest Dorian (nieco niższy i mniej wysportowany od pozostałej dwójki, ale również sprawiał wrażenie starszego. Mam nadzieję, że nie przysporzysz nam kłopotu.
    
    - Ja? Skądże. Lubię żyć w zgodzie z innymi.
    
    - To dobrze. Przekonasz się, nie jesteśmy złymi ludźmi.
    
    Kamil zaczął po cichu myśleć. Zapewnienia Radka były spore, może nawet zbyt duże. Z jednej strony wydawali się mili, ale kto wie. To nie są pierwsze jego kolonie. Poprzednio nie było idealnie, ale można było dojść do porozumienia. Można zadać pytanie, czy trzeba było pojechać samemu. Nikt ze znajomych nie chciał się wybrać, a na wyjazd bardzo nalegali rodzice. Dlatego ułożyło się to wszystko tak, że pojechał sam.
    
    W ciągu dwóch dni Kamilowi udało się zakolegować ze współmieszkańcami. Wszyscy koloniści zwiedzali okoliczne miasteczko w Borach Tucholskich, mieli też zawody z łucznictwa, a także spacer po lesie. Młody chłopak powoli oswajał się z obecną sytuacją. 
«1»