1. Marek agentem nieruchomości epilog


    Data: 21.01.2019, Autor: Margerita

    Epilog
    
    Po wielu miesiącach intensywnych przygotowań w końcu nadszedł ten upragniony dzień. Magda od samego rana była zdenerwowana wszystko ją irytowało.
    
    Po śniadaniu mężczyzna udał się do sypialni kobieta brała akurat relaksacyjną kąpiel, gdy do łazienki bez pukania wszedł jej przyszły maż.
    
    Kobieta podniosła nogę do góry i gąbką ją obmywając spiorunowała go wzrokiem. Ale on się tym wcale nie przejął i podszedł do wanny, a rękę położyła na brzuchu i przesuwał coraz niżej, aż doszedł do wzgórka łonowego, już miał wsadzić dłoń między uda.
    
    — A co tu się dzieje? – zapytał Embert.
    
    Marek na dźwięk jego głosu za plecami, aż podskoczył.
    
    — Nic.
    
    — Przecież widziałem.
    
    Magda gwałtownie wstała we wannie, a po wyjściu z niej wywaliła ich za drzwi. Kiedy Embert wyszedł się przebrać , a Marek został sam to zadzwonił telefon spojrzał na wyświetlacz i jak zobaczył salę weselną nad stawami z miejsca odebrał.
    
    — Dzień dobry panie Bordo.
    
    — O co chodzi?
    
    — Jakby to powiedzieć mamy mały problem.
    
    — Jaki?
    
    Mężczyzna nie czekając na wyjaśnienia się rozłączył. Szybko ubrał strój pana młodego i wyszedł z sypialni. Przy drzwiach wejściowych spotkał swojego przyszłego szwagra.
    
    — A ty, dokąd się wybierasz?
    
    — Muszę coś załatwić.
    
    — Teraz?
    
    — Tak.
    
    — Za godzinę ma się odbyć twój ślub.
    
    — Wiem.
    
    — Spróbuj się na niego spóźnić to cię zamorduję – zagroził Embert.
    
    — Spokojnie będę na pewno jest dopiero ósma, a ślub ma być o dziewiątej.
    
    Nagle obok nich ...
    ... stanęła Magda w czerwonej sukience, którą dostała od Marka.
    
    — Braciszku ja nim pojadę.
    
    Po tych słowach wyszli z domu pięć minut później siedzieli w aucie. Mężczyzna przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył z piskiem opon.
    
    Po niecałej godzinie byli w Sanoku Marek zaparkował auto na parkingu przed budynkiem Sali weselnej nad stawami.
    
    — Zostań tu zaraz wracam.
    
    Mężczyzna wysiadł Magda została w wozie drzwi otworzył z takim impetem, że aż ściany zadrżały. Jak zobaczył, że kompletnie nic nie jest gotowe wpadł w złość.
    
    — Za godzinę ma się odbyć mój ślub, dlaczego sala nie jest przygotowana?
    
    — Najmocniej pana przepraszamy, ale kucharz w ostatniej chwili nam się rozchorował.
    
    — Nic mnie to nie obchodzi zwalniam was.
    
    Do samochodu wrócił wściekły jak osa.
    
    — I czego się dowiedziałeś?
    
    — Że kucharz im się rozchorował.
    
    — A co ty na to?
    
    — Zwolniłem ich.
    
    Pięć minut później stali na parkingu przed kościołem. Marek pośpiesznie wysiadł kobieta zrobiła to samo Embert, już na nich tam czekał.
    
    — No jesteście wreszcie!
    
    Goście powoli zaczęli się schodzić ze wszystkich stron i zajmując miejsca w kościelnych ławkach. Marek cały ze zdenerwowania chodził usiadł na krześle pod ołtarzem, gdzie był już ksiądz.
    
    Magda zaś udała się do zakrystii, gdzie założyła swoją suknię uszytą w wiktoriańskim stylu. Po czterdziestu minutach wyszła i podeszła do głównych drzwi, gdzie czekał jej brat.
    
    — Gotowa?
    
    — Tak.
    
    Po doprowadzeniu siostry przed ołtarz zajął miejsce dla ...
«12»