1. nogi z lexusa


    Data: 05.04.2022, Kategorie: Dojrzałe Twoje opowiadania Autor: Tomasz

    -W końcu Pana znalazłam.- powiedziała kobieta, którą widziałem pierwszy raz w życiu.
    
    -Miło mi. Jak mogę Pani pomóc?- powiedziałem nie kryjąc zdziwienia.
    
    -A właśnie... Jestem zakręcona. Maria Czarnecka, jestem mamą Igora.
    
    -Bardzo mi miło.
    
    -Igor już skończył przedszkole, a mnie zależy, by to pan nadal go uczył.
    
    -Jestem do dyspozycji.
    
    -W takim razie proszę jechać za mną, umówimy się, a przy okazji pozna pan trasę, bo nie jest łatwo.
    
    -A zrobi mi Pani kawę?- spytałem.
    
    -I z przyjemnością się z Panem napiję. Ruszajmy.
    
    -Będę za panią.
    
    Pani Maria, wyglądała na gorącą czterdziestkę, ale dowiedziałem się później, że była sporo starsza, ale będąc żoną prezesa dużej firmy, zajmowała się głównie swoim ciałem i efekty było widać. Wsiadła do auta, ubrana w dość krótką tunikę, która była nad wyraz zwiewna, mrugnęła światłami i ruszyliśmy. Jechaliśmy dość, przez las, długą drogą do willi, a właściwie posiadłości Państwa Czarneckich. Byliśmy na miejscu po około czterdziestu minutach, Pani Maria pokazała mi palcem gdzie mam zaparkować, a wysiadając ze swojego odsłoniła nogę niemal aż do biodra, ona była wysoka, a jej noga długa i smukła- chyba zauważyła, że się w nią wpatruję...
    
    -Czarna?- spytała.
    
    -Espresso, poproszę.
    
    Po chwili siedzieliśmy na tarasie z kawą, mówiła chyba coś o stawkach za lekcję, a ja nie mogłem się skupić na niczym poza obrazem jej uda w mojej głowie.
    
    -Dużo Pani ćwiczy, prawda?- wypaliłem ni stąd, ni zowąd.
    
    Zaśmiała ...
    ... się.
    
    -To tak zajmuje pana myśli...- powiedziała patrząc na mnie znad filiżanki.
    
    -Przepraszam, za śmiałość.
    
    -Nie ma za co przepraszać, lubię śmiałość i tak, ćwiczę, lubię wysiłek, lubię się zmęczyć, spocić...
    
    -I ja, dużo biegam.
    
    -To może kiedyś spróbujemy razem?- spytała i wbiła wzrok we mnie tak, że poczułem go w trzewiach.
    
    -Chętnie...
    
    -Niestety, mam z dwa tygodnie przerwy- kontuzja.- powiedziała i popatrzyła na nogę.
    
    -Może coś poradzę- trochę się na tym znam.
    
    Przechyliła głowę z uznaniem i dodała:
    
    -Proszę zatem poradzić.- i mrugnęła do mnie okiem.
    
    -Ma Pani płaskie, twarde łóżko lub materac?
    
    -Mam, ale wolę na stole, proszę za mną Panie Tomaszu.
    
    Poprowadziła mnie do małej siłowni w której stało łózko czy też stół do masażu.
    
    -Wezmę prysznic i przyniosę co trzeba.- stałem jak zamurowany, zgrywając twardziela, ale twardniała tylko jedna część mojego ciała, zastanawiałem się też co miała na myśli mówiąc „co trzeba”. Wróciła po chwili, w białej bieliźnie z cieniutkiej bielizny, miała mokre włosy i wyglądała jak pomnikowa niemal piękność.
    
    -Udo, boli mnie udo. Na plecach?- spytała.
    
    -Najpierw na brzuchu, poproszę.
    
    Podała mi oliwkę i położyła się na brzuchu, a ja patrzyłem na jej prawie nagie ciało, smukłe, wysportowane, nęcące... Zacząłem delikatnie masować jej lewe udo od dołu w górę, kilka razy zrobiłem ten, po czym ona nieco rozsunęła nogi.
    
    -Tak chyba lepiej, prawda?
    
    -O wiele, ale...- wydukałem
    
    -Ale...?- spytała nie patrząc na ...
«12»