1. Parafialny outsider


    Data: 26.08.2022, Kategorie: Geje Autor: orfeusz

    Do Kościoła Józek wszedł jak zwykle. To znaczy najciszej, jak tylko potrafił. Mimo to kilkaset par oczu skierowało się w jego stronę. Ot, chamy - pomyślał zajmując jednocześnie miejsce w ostatniej ławce - zawsze wiedzieli, że przychodzę się modlić, a tylko ten raz zechcieli zerknąć. Posłał im najszczerszy z możliwych uśmiech i przystąpił do zwyczajowej modlitwy.Zamierzał udać się do spowiedzi, to i stosownej przed tym ceremoniałem modlitwy zaczął poszukiwać w książeczce do nabożeństwa. Znalazł. Zaczął się modlić. Nie wiedział czemu, ale zawsze w takiej chwili zamykał oczy, jakby wierząc, że w ten sposób szybciej uchwyci kontakt z Najwyższym. Kiedy je otworzył, tuż koło łokcia znalazł karteczkę zapisaną nieporadnie jednym słowem: pedzio. Zamierzał natychmiast wrzasnąć: NIE JESTEM ŻADEN PEDZIO! Tylko Józek.Nie zdążył. Koło ołtarza rozległ się dzwonek spowodowany przez jednego z małych ministrantów, a zaraz za tą czeredą przed ołtarz wyszedł proboszcz. Józek uwielbiał, może nie do przesady, patrzeć na księdza, bo był ładny. Wysoki i przystojny, choć już nie całkiem młody. Trochę, jak czasem w zadumie oceniał Józek, inny od ideału pożądanego w ogłoszeniach wyczytywanych w różnych rubrykach towarzyskich, szczególnie w gazetach sprzedawanych w ich wiosce spod lady.W kościele Józek zawsze siada w ostatniej ławce albo też staje przy drzwiach, bo nie cierpi, kiedy inni patrzą na niego z tyłu. Woli na innych patrzeć z tyłu. Choć teraz, ocenia, ludziom się całkiem we łbach ...
    ... popierdzieliło, nie patrzą na proboszcza, tylko raz po raz łby przez ramię okręcają i patrzą na niego, jedną z trzech tysięcy owiec w stadzie miejscowego duszpasterza. W końcu nie wytrzymał i z przeciągłym "yyyyyyyyyyyyyyyy" pokazał im język.Poskutkowało. Przestali patrzeć jak na komendę, a przy okazji kilka starych bab przywdziało obrażone miny i Józek był przekonany, że tuż po mszy zaczną na niego warczeć już na drodze kościelnej. Potrafiły o kurę, która nieopatrznie weszła w szkodę, okładać się jedna z drugą torebkami i od starych klemp i kurew zajebanych sobie ubliżać - to i jemu przyłożą. Nawet się cieszył na myśl o takim obrocie sprawy, bo będzie mógł, jak przypuszczał, na niejednej ulżyć sobie w słowach.Podczas kazania proboszcz robił aluzje i szukał wzrokiem Józka. Ludzie znów się gapili i dlatego pojął, że to na pewno o nim mowa. A miałem go za wartościowego człowieka - pomyślał Józek z rozgoryczeniem o proboszczu.Po mszy proboszcz podszedł do Józka. Z daleka kręcił z niedowierzaniem głową, choć jednocześnie starał się przywdziać skórę anioła. Pewnie po to, skonstatował Józek, żeby nie spłoszyć jagnięcia.- Wyspowiadasz się, Józek? - zagadnął.- A to dlaczego?- Tak trzeba. Zbyt wiele złego się u ciebie nazbierało.- Przecież nic złego nie zrobiłem - bronił się.- To tylko Bóg wie.- Skoro tylko Bóg, to skąd ksiądz wie?- Czyż nie jestem jednym z Jego pasterzy posłanym do was...- Chciał ksiądz powiedzieć: baranów?- Mniejsza o nazewnictwo.- A w tej spowiedzi, to co by księdza ...
«1234...12»