1. Krew z mojej krwi (I)


    Data: 17.08.2022, Kategorie: Geje spanking, Incest fan fiction, Autor: Xenka

    Z tak bliska widział wszystkie niedoskonałości ściany. Odrapana farba, grzyb powstały na skutek długotrwałej wilgoci, jakaś plama, której pochodzenia nawet nie chciał sobie wyobrażać.
    
    Próbował wszystkiego, żeby zagłuszyć myśli i odciągnąć uwagę od tego, co tak nachalnie pchało mu się do głowy. Śledził wzrokiem kształt odłamków farby i próbował przypomnieć sobie, kto go tego nauczył. Na pewno ktoś kiedyś mówił, że z takich dziwnych, pozornie abstrakcyjnych form można odczytać różne fantastyczne kształty. Tak samo jak z chmur.
    
    Sammy? Nie, jakoś to do niego nie pasowało. Tata? Nie, nie, tym bardziej nietrafione.
    
    Może mama?
    
    Przestąpił z nogi na nogę, wpatrując się w ciemną plamę, którą miał tuż przed nosem. Ktokolwiek i czymkolwiek ją zrobił, miał rozmach. Zajmowała dobre pół metra i gdyby wytężyć wzrok, przypominałaby Sashę Grey z jego ulubionego... filmu.
    
    Pornografia to też sztuka filmowa, tyle, że przeznaczona dla koneserów. Nieważne, co o tym myślał Sam.
    
    Bezwiednie zaczął odrywać kawałeczki farby, próbując na czymkolwiek skupić uwagę. Nie zdziwiło go, że pod zieloną warstwą jest inna, chyba żółta. Motel wyglądał na stary i zaniedbany, pewnie postawiony na szybko w latach siedemdziesiątych i nierestaurowany od tamtego czasu.
    
    Właściwie...
    
    – Dean, stój spokojnie.
    
    Słowa Sama zabrzmiały jak strzał z bata i ku zaskoczeniu samego Deana – odniosły natychmiastowy skutek. Mężczyzna opuścił rękę i jeszcze mocniej wcisnął nos w kąt pokoju.
    
    Coś ...
    ... krzyczało w nim, że to wszystko nie ma sensu. Wydawało się tak bardzo... niewłaściwe.
    
    To on był starszym, odpowiedzialnym bratem i nigdy, absolutnie nigdy nie powinien był zwierzać się Samowi ze swoich słabości. Potrzeb. Nie chciał nazwać ich po imieniu nawet w myślach.
    
    Wiedział tylko, że bycie ukaranym przez młodszego brata było piekącą ego mieszanką upokorzenia i ulgi, której nie doznał od dawna. Pewnie od śmierci Johna.
    
    Ale nieważne, że to, z czego zwierzył się bratu pod wpływem kilku głębszych w barze zaspokajało najcichszy, najgłębiej ukryty głos w jego duszy. I nieważne, że Sam zgodził się na to, jakby od dawna spodziewał się takiej prośby. Nieważne, że go nie odrzucił i że zrozumiał.
    
    To po prostu było niewłaściwe. Wobec brata, wobec taty, wobec mamy, wobec świata. I wobec samego siebie.
    
    – Sammy, to nie ma sensu – westchnął w końcu. – I tak nie mogę się skupić, a to wszystko po prostu...
    
    – Dean – Sam przerwał mu stanowczo. – Zostało ci jeszcze dziesięć minut. I ani słowa.
    
    Mężczyzna odwrócił się gwałtownie. Tak jak się spodziewał, brat siedział z książką na jednym z dziurawych foteli i chyba doskonale bawił się tą sytuacją.
    
    – Słyszałeś, co mówię, do cholery?! To nie ma sensu!
    
    Sam podniósł głowę i posłał bratu kpiące spojrzenie.
    
    – Więc dlaczego nadal tam stoisz i czekasz, aż pozwolę ci wyjść z kąta? – spytał, zaraz jednak poważniejąc. – Zostało ci jeszcze dziewięć minut, potem porozmawiamy. O wszystkim – dodał ciszej, powracając wzrokiem do ...
«1234»